Antywzorce w testowaniu oprogramowania
Ostatnio przegrzebując Internety natrafiłam na bloga programisty Kostisa Kapelonisa. Znalazłam tam między innymi bardzo obszerny i na wysokim poziomie merytorycznym artykuł o antywzorcach w testowaniu oprogramowania. I dziś krótko na ten temat.
Kostis w swoim artykule stworzył listę aż trzynastu antywzorców i całkiem szczegółowo je opisał. Według niego największe, najpoważniejsze, ale i najogólniejsze grzeszki w IT związane z testowaniem to:
- Testy jednostkowe bez testów integracyjnych
- Testy integracyjne bez testów jednostkowych
- Korzystanie z niewłaściwego rodzaju testów
- Testowanie złej funkcjonalności
- Testowanie wewnętrznych wdrożeń
- Poświęcenie nadmiernej uwagi pokryciu testami
- Zbyt słabe lub powolne testy
- Ręczne uruchamianie testów
- Traktowanie kodu testowego jak koła u wozu
- Nie konwertowanie błędów produkcyjnych do testów
- Traktowanie TDD jako religii
- Pisanie testów bez uprzedniego przeczytania dokumentacji
- Głoszenie złej reputacji testom z powodu ignorancji
I przyznam Wam szczerze, że z całkiem sporą ich liczbą miałam „przyjemność” się spotkać w pracy, a do niektórych nawet niechcący przykładałam rękę (pocieszam się, że nie myli się ten, który nic nie robi :)). A Wam zdarzyło się zderzyć z którymś z powyższych? Lub może dodalibyście coś od siebie? 🙂
Sam wpis krótki tak jak obiecałam we wstępie krótki, a to dlatego, że cały artykuł jest zbyt obszerny żeby w całości przetłumaczyć jego treść wraz z komentarzami, które mi się po jego lekturze nasunęły. W związku z tym pomyślałam, że jest to fajny pomysł na serię krótkich i raczej nieregularnych wpisów, przetykanych innymi tematami, a poświęconych jednemu lub maksymalnie dwóm antywzorcom. Być może też dodam jakiś antywzorzec od siebie – kto wie, może codzienność do tego mnie zainspiruje.
A poza tym… lato w pełni, nie ma co tracić czasu na przydługie wywody 🙂